Blog

 

Kurpiowski zachwyt, czarowny dzień.

Otwieram oczy – gdzie ja jestem? Dłuższą chwilę przyglądam się, aż w końcu trafia do mnie prawda, że jest to obraz łąk tuż pod Kadzidłem, to stary obraz, który często widziałem... bardzo dawno tutaj nie byłem, gdyż w młodości był to obraz codzienności, który widziałem, który mnie denerwował, bo trzeba było wykonać pracę przy sianokosach. Dużo się tutaj zmieniło, drzewa urosły, po ogrodzeniach pozostały tylko upadające słupki graniczne... krzaki, które kiedyś były małe rozrosły się, całkowicie urosły w okazałe drzewa, granice porosły wysokimi trawami... od tamtej pory dużo się zmieniło,. Widać, że rzadko tutaj ktoś zagląda, chyba, że jest pora sianokosów...

Osłupiałem ze zdziwienia, miałem duszę na ramieniu z radości, serce łopotało mi jak schwytany w sidła ptak, ręce zwilgotniały z przejęcia pomimo dokuczającego mrozu, nogi miałem jak z waty z zachwytu... ten dzień na długo zostanie mi w pamięci, to było niesamowite przeżycie.

Zimowy poranek jest porą najbardziej tajemniczą, pobudza wyobraźnię, magię klimatu podkreśla skrzący się mróz skryty we mgle.

Daleko przede mną na horyzoncie widziałem wschód słońca, wyglądał jakby hojny Bóg obsypał niebo diamentami, niebo błyszczało kolorami tęczy. Słońce łagodnie wznosiło się ku niebu, które było jak tęczą malowane. Po niebie leniwie płynęły małe chmurki. Ściana wschodnia mieniła się szmaragdem i złotem skąpanym we mgle, słońce wznoszące się odsłaniało pokryte mgłą drzewa, trawy. Myślałem, jak to musi być cudownie spędzać poranki wśród nieskażonej niczym natury... muszę zapamiętać tę chwilę ponieważ prawdopodobnie nigdy już się taka sama nie powtórzy. Kolorowe niebo robiło się coraz większe, mieniło się wszystkimi kolorami tęczy, sprawiało wrażenie obsypanego blaskiem klejnotów – szafirowym, perłowym, rubinowym, turkusowym... niebo wyglądało jak płachta, na której rozsypano klejnoty – wschód lśnił... pomyślałem – aby na świecie było więcej takich miejsc, gdzie człowiek jest szczęśliwy, miejsc z których przynosimy piękne wspomnienia...